POŻAR W TRZCIANIE |
|||
|
|||
W piątkowe popołudnie, 2 maja 2003 r. w Trzcianie i okolicy zawyły strażackie syreny. Wkrótce strażackie beczkowozy wyjechały z remiz w kierunku "Działów" - przysiółka Trzciany, graniczącego z Leszczyną. Około godziny 16 w zabudowaniach gospodarskich wybuchł pożar. Paliła się stodoła, w której znajdowało się trochę siana oraz różnorodne sprzęty gospodarskie. W tym samym budynku, prócz stodoły była jeszcze stajnia i garaż, w którym znajdował się traktor. W pobliżu znajdował się murowany dom mieszkalny właściciela stodoły. Buchający od pożaru żar stopił i pogiął plastikowe rynny przy tym domu, ale na szczeście sam budynek, choć lekko nagrzały się jego ściany, nie ucierpiał. Z płonącej stodoły buchał ogromny żar, a dym widać było z daleka. Z pomocą pośpieszyli sąsiedzi. Ktoś wyjechał traktorem, ktoś inny wyprowadził ze stajni krowy. Jeszcze inni próbowali wyciągnąć ze stodoły sprzęt rolniczy, ale niewiele udało się uratować przed zagładą. Ktoś inny zadzwonił do PSP w Bochni z informacją o pożarze. Niebawem zawyły syreny w okolicznych wioskach: Leszczynie, Trzcianie i pozostałych wioskach gminy, a także w pobliskiej Królówce. Kiedy na miejsce pożaru przyjechał pierwszy samochód strażacki z wodą, należący do OSP Trzciana, ze stodoły pozostało już niewiele: sterczące, palące się drewniane krokwie, palące się resztki ścian budynku, objęte płomieniami porąbane na opał drewno złożone tuż przy stodole. Strażacy z Trzciany i Leszczyny rozpoczęli akcję gaśniczą. Polewano silnymi strumieniami wody zarówno resztki palącej się stodoły, jak i nadbudówkę nad garażem, z której zaczęły się wydobywać płomienie. W międzyczasie przyjechały kolejne beczkowozy OSP z Królówki, Kierlikówki, Kamionnej. Niebawem przyjechali także strażacy z Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej PSP w Bochni. Dowództwo nad akcją objął aspirant Ryszard Gaworczyk. Strażacy przystapili do rozrywania tlącej się konstrukcji dachowej, potem wynosili z pogorzeliska osmolone sprzęty rolnicze, wreszcie rozwalili stertę tlącego się drewna opałowego. Przybyli także policjanci z Rewiru w Trzcianie, którzy rozpoczęli spisywanie notatek. Akcja dogaszania trwała do godzin wieczornych. Pożar i akcję gasniczą obserwowało dziesiątki osób. Był wśród nich sołtys Trzciany Eugeniusz Burek. W grupie ludzi zastanawiano się nad przyczyną pożaru, ale trudno to było ustalić. Z pewnością zrobią to fachowcy. W tej chwili trzeba zorganizować akcję pomocy dla pogorzelców, bo rodzina nie należy do bogatych. Zasmucony właściciel obejścia, który do domu przyjechał, gdy już pożar dobiegał końca, głośno mówił sam do siebie, pomagając w wynoszeniu sprzętów : Za co ja teraz odbuduję stodołę ? Znając solidarność mieszkańców Trzciany, można być przekonanym, że właściciel spalonych zabudowań otrzyma pomoc, zarówno od władz gminy, jak i sąsiadów. |
|||
![]() |
![]() |
||
Początek akcji gaśniczej. | Strażacy z JRG PSP w Bochni współpracowali z jednostkami OSP. | ||
![]() |
![]() |
||
Dogaszanie pogorzeliska. | W akcji gaszenia uczestniczyło kilka jednostek OSP. | ||