HISTORIA TRZCIAŃSKICH ŻYDÓW

 Siajda Wasserlauf wśród uczniów trzciańskiej szkoły. Reprodukcja z książki "Było to w Trzcianie".

Ten budynek należał przed wojną do rodziny żydowskiej.
Siajda Wasserlauf wśród uczniów trzciańskiej szkoły. Ten budynek należał przed wojną do rodziny żydowskiej.

  Z historią miejscowości Trzciana, mającą już ponad osiem wieków, nierozerwalnie wiązą sie losy mieszkającej w tej wiosce ludności żydowskiej. Temat ten jest prawie w ogóle nieznany. Po raz pierwszy zajęła się nim zmarła niedawno, pochodząca z Trzciany nauczycielka - pani Aleksandra Młynarska. W książce pt. "Było to w Trzcianie ..." przedstawiła opis rodzin żydowskich z czasów międzywojennych i ich tragiczny los w czasie II wojny światowej. Ale ludność żydowska pojawiła się w Trzcianie znacznie wcześniej. Młodsze pokolenia mieszkańców Trzciany albo w ogóle nie wie o tym, że Żydzi przez kilka wieków tu mieszkali, albo nie wie, co się z nimi stało. Niech przedstawione opracowanie, autorstwa Marii Kłósek - uczennicy klasy III technikum, będzie przyczynkiem do ratowania od zapomnienia wspomnień oraz pamiątek po żydowskich rodzinach, które przez kilka wieków mieszkały i żyły w zgodzie z pozostałymi mieszkańcami Trzciany. Pamiątek tych jest bardzo mało: niektóre budynki, może gdzieś w domowych zbiorach jakieś zdjęcia, książki pisane w języku hebrajskim. Jeśli ktoś posiada jakiekolwiek wiadomości lub materiały na ten temat, prosimy o kontakt z autorem serwisu.

Maria Kłósek
Losy Żydów w mojej najbliższej okolicy w czasie II wojny światowej

     Historia Żydów na ziemiach polskich liczy ponad tysiąc lat. Były w niej długie okresy religijnej  i pomyślnej koniunktury dla krajowej wspólnoty żydowskiej, ale również niemal całkowita eksterminacja (holokaust) przez nazistowskie Niemcy podczas okupacji Polski. Od czasów powstania Królestwa Polskiego w XI wieku Polska była jednym z najbardziej tolerancyjnych państw w Europie, stała się więc domem dla jednej z największych i najdynamiczniej rozwijających się społeczności żydowskich. Jednakże, kiedy unia połsko-litewska zaczęła słabnąć działo się to samo z tradycyjną polską tolerancją. W konsekwencji pogorszyła się sytuacja polskiego żydostwa, w krótkim czasie zrównując się z położeniem Żydów w innych krajach Europy. Po trzecim rozbiorze Polski w 1795, gdy Polska przestała być niepodległym państwem, Żydzi ją zamieszkujący trafili pod władzę prawa zaborców - ich sytuacja była szczególnie ciężka w Imperium Rosyjskim, w którym wzmagał się antysemityzm a ludności żydowskiej wyznaczono specjalną strefę osiedlenia. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, zamieszkiwało j ą ponad 3 miliony Żydów, co stanowiło jedną z największych populacji na świecie. Po wkroczeniu do Polski wojsk hitlerowskich Niemiec, w czasie holokaustu, ponad 90% polskich Żydów zostało zamordowanych. W tym czasie Polacy, w przeciwieństwie do wielu innych narodów okupowanych przez nazistów, nie współpracowali z nimi przy eksterminacji, a wielu uratowało swoich żydowskich sąsiadów przed pewną śmiercią. Polska była jedynym krajem okupowanym przez Niemcy w czasie II wojny światowej, w którym formalnie wprowadzono karę śmierci dla każdego, kto ukrywa lub pomaga w inny sposób Żydom. Pomimo tego, Polacy nadal udzielali im pomocy i schronienia.
     Żydzi znajdowali się także w powiecie bocheńskim. Według spisu ludności z 1931 r. na obszarze powiatu zamieszkiwało 5656 Żydów. Największe skupiska ludności żydowskiej znajdowały się w Bochni, tj. 2500, Nowym Wiśniczu -1000, Niepołomicach - 480. W Bochni żydowskie getto utworzone zostało w dniu 15 marca 1941 r. Obejmowało ono ulice: Kowalską, Bracką, Niecałą, Solną Górę, Leonarda, Kraszewskiego i Trudną. Getto odizolowane zostało od reszty miasta granicą zwartych posesji i domów, a na otwartych przestrzeniach parkanami i drutem kolczastym. Na bardzo szczupłej przestrzeni Żydzi gnieździli się w walących ruderach po kilka rodzin w jednym mieszkaniu. Od wewnątrz w gettcie pilnowała ładu żydowska straż porządkowa, a na zewnątrz utrzymywała kontrolę policja niemiecka. Kontakt ludności polskiej z Żydami był zakazany. Za handel i dostarczanie żywności do getta groziła kara śmierci. W stosunku do Żydów ukrywających się poza gettem okupant stosował najsurowsze represje, rozstrzeli wuj ąc ich na cmentarzu Żydowskim na Krzęczkowie. Na początku istnienia getto bocheńskie liczyło ok. 4500 mieszkańców, jednakże do lata 1942r. ich liczba wzrosła do 8000.
Pierwsza akcja tzw. "wysiedlenia" z getta bocheńskiego nastąpiła 25 sierpnia 1942r. W tym samym dniu ok. 500 osób niezdolnych do transportu, przeważnie dzieci, kobiet i starców, załadowano do samochodów ciężarowych, wywieziono do lasu w Baczkowie i tam rozstrzelano. W dniu 11 listopada w gettcie bocheńskim ponownie przystąpiono do wysiedlenia. Rozpoczęto mordowanie ludności getta. Na ulicach Bochni poniewierało się 70 trupów. W styczniu 1943 r. żydowska dzielnica mieszkaniowa w Bochni zamieniona została na tzw. Zwangsarbeitslager i podzielona na dwie części A i B. Nowa organizacja getta pozwalała okupantowi na odizolowanie Żydów starszych, chorych i niepracujących w części B. Natomiast w getcie A umieszczono żydowską ludność pracującą, którą wyprowadzono pod eskortą do warsztatów położonych w dzielnicy aryjskiej, zlokalizowanych w byłym Domu Robotniczym, szkole powszechnej im. Św. Barbary i w koszarach przy ul. Kazimierza Wielkiego.
    Do ostatecznej likwidacji getta w Bochni przystąpił okupant w dniach 2-3 września 1943 r. Żydów zamieszkujących w częsci A, w liczbie 1560, przewieziono wraz z warsztatami krawieckimi do obozu położonego koło Szebni w powiecie jasielskim. Pozostałą ludność żydowską z getta B deportowano do Oświęcimia. Plutony egzekucyjne docierały m. in. docierały do Bytomska^ Kopalin, Niedar i Żegociny. Trudno jednak ustalić kompletny rejestr morderstw popełnionych na ludności żydowskiej z uwagi na masowość tego zjawiska.
     Ludność żydowska od wielu lat zamieszkiwała także teren Trzciany, gdzie zajmowała się głównie handlem. Josef Braff prowadził sklep obuwniczy. Na pomieszczenie tego sklepu wynajął połowę domu państwa Piotrowskich w rynku. Można było tam kupić obuwie skórzane, gumowe, tekstylne, letnie i zimowe a także pantofle filcowe i ciepłe bambosze dla dorosłych i dla dzieci.
    Josef Szperiing najstarszy z wszystkich rodzin żydowskich, które mieszkały w Trzcianie, prowadził karczmę usytuowana w samym rynku. Jego dom był stary, pokryty był papą. Przechodząc koło tego domu z daleka wyczuwało się zapach alkoholu i specyficznego smrodu. Pomieszczenie było zaniedbane i brudne. Jednak przychodzili tu stali bywalcy, którym to nie przeszkadzało. Szperling "borgował" swoim klientom, a gdy mu oddawali dług doliczał sobie pewien procent za pożyczkę. We wnętrzu starej karczmy były dwie sale, w których stały długie stoły i ławy. W pierwszej Sali był bufet za którym stał sam Szperiing, w czarnym kitlu i w "kepi" na głowie. Jego długa broda, wąsy i pejsy były rudo - szpakowate i i tak odrażające, że budziły wstręt i strach u dzieci, które się go bały, a śmiech u ludzi dorosłych. Szperiing, podobnie jak inni Żydzi, którzy mieszkali a Trzcianie, chodził w długiej "jupicy" błyszczącej od warstwy brudu. Nosił białe pończochy i czarne półbuty a wyszywanymi gumowymi taśmami, z szerokimi szpicami podwiniętymi do góry.
    Mojsze Duwet to drugi taki stary Żyd, podobny do Szperlinga, który prowadził drugą taką stara karczmę, stojąca przy drodze prowadzącej do Łąkty.
    Jakub Duwet przed swoim domem stojącym przy drodze prowadzącej od skrzyżowania w rynku w stronę kościoła, wybudował "jatkę", w której sprzedawał mięso, tj. cielęcinę i wołowinę. Jego liczne potomstwo po ukończeniu szkoły powszechnej w Trzcianie powyjeżdżało szukając pracy i zajęcia we własnych sklepach w Wiśniczu, w Bochni i w Krakowie. Z rodzicami pozostała najstarsza córka, która wyszła za mąż za Żyda Wasserlaufa i miała liczne córki i synów.
    Chaim Ebner to najbogatszy z wszystkich Żydów, którzy wtedy mieszkali w Trzcianie. On wybudował w rynku drugi dom piętrowy obok domu Państwa Rośków. Na parterze swojego domu otworzył sklep towarów mieszanych. Zdobywał klientów sprzedając towary po cenach konkurencyjnych i dając dzieciom kupującym u niego małe upominki cukierki, lizaki, pomadki.
    To tylko nieliczne nazwiska Żydów, którzy mieszkali w tym czasie w Trzcianie. Rodziny żydowskie żyły swoim odrębnym życiem przestrzegając swoich ceremoniałów, zwyczajów i obyczajów, byli wiertni swojej żydowskiej tradycji i religii. Dzieci żydowskie uczęszczały do szkoły razem z dziećmi miejscowej ludności. Na ogół uczyły się słabo, były mniej sprawne i mniej zaradne od swoich rówieśników wiejskich. Szczególnie na lekcjach wychowania fizycznego ujawniała się ich niezdarność. Z tego też powodu ich rówieśnicy wyśmiewali się z nich, poniżali, przezywali. Dzieci żydowskie, podobnie jak wszyscy Żydzi w środowisku byli nie lubiani i wyobcowani.
    Dokładnie nie wiadomo co się stało z nimi w czasie II wojny światowej. Żydom nakazano nosić na rękawie białą opaskę z gwiazdą Dawida. Taka gwiazda oznaczono też domy i sklepy żydowskie. Dzieciom żydowskim zabroniono uczęszczania do szkół.
    Na terenie Tzciany były przeprowadzane obławy. Przeszukiwano kolejno tereny wszystkich gmin i powiatów. Przeprowadzano rewizje w domach Polaków. W czasie jednej takiej obławy w okolicach Trzciany ujęto małżeństwo żydowskie z dwojgiem dzieci, które ukrywało się w lasach i korzystało z pomocy doraźnej miejscowych rolników. Cała ta rodzina żydowska została rozstrzelana na cmentarzu w Trzcianie. Innym razem schwytany młody Żyd został uwiązany na grubym powrozie, a żołnierz niemiecki jadący na koniu pędził go przez całą wieś. Widziała to na własne oczy mieszkanka Trzciany Aleksandra Młynarska. Wychudzony i wyczerpany z sił młody Żyd słaniał się na nogach, głośno płakał, nie miał już siły biec a Niemiec popędzał go pejczem. Za brama cmentarna został rozstrzelany. Pochował go miejscowy grabarz na polecenie księdza proboszcza.
     Akcje pacyfikacyjne budziły strach i niepewność wśród mieszkańców. Ale mimo kary śmierci grożącej za udzielenie pomocy żydom Polacy nie wahali się jej udzielać. Dzięki takiej pomocy przeżył Hirsz Wasserlauf, trzciański Żyd, który uciekł z transportu Żydów wiezionych przez Niemców do getta. Uciekł do gęstego lasu, gdzie się ukrył i modlił, żeby go Niemcy nie odnaleźli, a potem jak już był bardzo głodny, zaryzykował, podszedł do pierwszego budynku pod lasem. Na szczęście trafił na dobrych ludzi, którzy go ukryli i żywili narażając swoje własne życie. Byli świadomi, że za ukrywanie Żyda i za udzielanie mu jakiejkolwiek pomocy groziła kara śmierci, ale pomimo tego nie wahali się jej udzielić. Ukrywali go w piwnicy, która była wykopana w ich kuchni, w starym domu, gdzie nie było podłogi tylko klepisko z gliny. Codziennie podawali mu posiłki, rano, w południe i na wieczór. Czasami, gdy stwierdzili, że nie ma niebezpieczeństwa, żeby go ktoś zobaczył, pozwalali mu wychodzić z tej kryjówki. Przesiedział w tej piwnicy jak zwierz w norze przez całą okupację, do czasu, gdy Niemcy opuścili Polskę. Po wyzwoleniu postanowił odszukać kogokolwiek ze swojej rodziny ale nie znalazł nikogo. Przybył także do Trzciany, żeby się dowiedzieć, czy tutaj który z Żydów powrócił, ale nikogo nie odnalazł.
Niestety do tej pory, nikt nie ma żadnych informacji na ten temat. Nie wiadomo co się z nimi dokładnie stało i czy przeżyli niemiecką okupację.

BIBLIOGRAFIA:
- Książka pt. "Było to w Trzcianie" Aleksandry Młynarskiej.
- Serwis internetowy powiatu bocheńskiego

wstecz

wstecz