ELEKTROWNIA DOKTORA JANIKA

Hydroelektrownia w Ujeździe. Hydroelektrownia w Ujeździe.
W lasku po prawej znajdują się riuny murów hydroelektrowni. Miejsce niedokończonej inwestycji wskazuje - Bolesław Gumuliński.

  Jest w Ujeździe przysiółek zwany Dwór. Jego nazwa pochodzi od dawnego dworu, po którym dziś już bardzo niewiele pozostało, bo budynki rozebrano, a w tym miejscu powstał zakład produkcyjny. Poniżej dworu, w kierunku południowym rozciąga się pofałdowany teren, na którym znajduje się m. in. legendarne źródełko Św. Kingi i postawiona w pobliżu kaplica. W kierunku południowo - wschodnim od kapliczki rozpoczyna się niewielki lasek, opasujący dolinkę, w której pomiędzy drzewami przebija się niewielki potoczek bez nazwy.
    Z tym właśnie miejscem związana jest interesująca opowieść, sięgająca korzeniami czasów przed II wojną światową. Lekarz z Trzciany, pan Adam Janik był związany z dworem w Ujeździe. Ożenił się bowiem z jedną z sióstr Niwickich, ówczesnych właścicielek dóbr dworskich w Ujeździe. Jakim sposobem znalazł się w Ujeździe, skąd pochodził - trudno dziś powiedzieć. Jedno jest pewne. Był cenionym lekarzem, który bardzo wielu ludziom pomógł. Jest wśród nich pan Czesław Pączek z Żegociny, który doskonale pamięta pana Adama Janika.  W okresie hitlerowskiej okupacji lekarz z Trzciany przyjeżdżał motorem do Żegociny, do doktora Studzienieckiego, który wynajmował kwaterę u rodziców pana Czesława. Powodem tych przyjazdów była najczęściej gra w karty. Kiedy w 1948 roku pan Czesław zachorował na ciężką chorobę, osobiste zaangażowanie Adama Janika pomogło mu dostać się do szpitala i wyleczyć się. Dalsze losy doktora Janika są słabo znane, choć pan Czesław spotkał go jeszcze potem na stanowisku dyrektora szpitala w Rabce. W Internecie na stronie krynickiego oddziału GOPR udało się znaleźć kolejny ślad działalności Adama Janika. Znajdujemy tam zapis, że w roku 1966 po raz pierwszy śmigłowiec współpracował z ratownikami przy likwidacji wypadku w górach. Wypadek miał miejsce podczas Motocyklowego Rajdu Tatrzańskiego, na Sapalskiej Górze. Udział w tej akcji ratunkowej wzięli pilot Jan Kozłowski, lekarz Adam Janik oraz ratownik Grupy Krynickiej Karol Zaczyk. Jeśli ktoś potrafi więcej opowiedzieć o doktorze Janiku i jego dziejach - prosimy o kontakt. A może ktoś dysponuje jakimiś fotografiami ?
     Po doktorze Janiku pozostało w okolicy Trzciany nie tylko wspomnienie, ale także zupełnie inna pamiątka. Opowiedzieli o tym strażacy z OSP Ujazd. Otóż w ostatnich dwóch latach przed wybuchem II wojny światowej doktor Janik, człowiek światły i otwarty na nowoczesność, postanowił zbudować pierwszą w okolicy, małą hydroelektrownię. Miała znajdować się w Ujeździe, na potoku, któremu początek dawało źródełko Św. Kingi. Rozpoczęły się prace ziemne. Zaczęto budować mury oporowe. Plany pokrzyżował jednak wybuch wojny. O hydroelektrowni trzeba było zapomnieć. Pozostały - dziś mocno już podniszczone - mury progu wodnego i ściany, gdzie spiętrzana miała być woda. Teren wokół zarósł drzewami, a i ludzie z czasem zapomnieli o tym miejscu i śmiałym, aczkolwiek wielce ryzykownym pomyśle lekarza, który nigdy nie został zrealizowany. Zmieniły się czasy, zmieniło się otoczenie tego miejsca, a poziom wód gruntowych znacznie się obniżył i wiele potoków i rzeczek zanikło, albo z rwących strumieni stały się maleńkimi ciekami wodnymi, przybierającymi na sile tylko po większych opadach deszczu.
    Tak właśnie stało się z potokiem w Ujeździe. Nikt dzisiaj nie uwierzy, że kiedyś płynął tu rwący strumyk, na tyle duży, że doktor Janik chciał na nim zbudować hydroelektrownię.

Hydroelektrownia w Ujeździe. Hydroelektrownia w Ujeździe.
Ruiny murów po hydroelektrowni w Ujeździe.
Hydroelektrownia w Ujeździe. Hydroelektrownia w Ujeździe.

Źródło: http://www.goprkrynica.turist.pl/historia.htm

wstecz

Wstecz - ciekawostki.