 |
Jan Du¶ urodził się 16 czerwca 1927 roku w wielodzietnej,
rolniczej rodzinie Marii i Franciszka Dusiów z Leszczyny. Jak na tutejsze warunki
gospodarstwo Franciszka Dusia (drugiego męża Marii), było duże, bo siedmiohektarowe.
Szkołę podstawow± ukończył w rodzinnej Leszczynie, potem w czasie wojny ukończył
także Szkołę Rolnicz± w Trzcianie.
W czasie hitlerowskiej okupacji działał w szeregach Armii Krajowej pod pseudonimem
"Sowa". Kilka lat po zakończeniu wojny (w 1949 roku) musiał i¶ć na trzy lata
do wojska, a służbę odbywał w dalekim Poznaniu. W 1953 roku ożenił się z Helen±
Sobczyk z Trzciany i przeniósł się do jej domu. Został ojcem trzech synów. Wspólnie
z żon± wybudowali w Trzcianie nowe obiekty; najpierw stajnię, potem stodołę, wreszcie
nowy dom. Pracował także jako pracownik zakładu energetycznego przy budowie sieci
elektrycznych. Był tzw. "złot± r±czk±". Nie obce mu były różne prace,
np. stolarka, której nauczył się u swojego ojca. |
Od wczesnej młodo¶ci
interesowała go muzyka i teatr. Już jako młody chłopak grywał na weselach. Jako
dwudziestoletni chłopak znalazł się w pierwszym składzie orkiestry dętej utworzonej w
1947 roku w Leszczynie. Potem grywał jeszcze na tr±bce w kapeli ludowej założonej
przez Mariana Apryjasa w Kamionnej.
Drug± jego pasj± życiow± był teatr. Był samorodnym talentem
i należał do czołowych aktorów utworzonego w Trzcianie teatrzyku amatorskiego.
Już samo jego pojawienie się na scenie wywoływało burzę braw. Do dzi¶ starsi
mieszkańcy Trzciany i okolic pamiętaj± jego role Żyda w "Jasełkach"
Szwejka.
Potrafił swoimi rolami
wzruszać ludzi i roz¶mieszać do łez, tak jak choćby w słynnym monologu Wyrwicza o
gaszeniu pożaru, adaptowanym przez niego do opowie¶ci o tym, jak się Grz±dzielowej
chałupa paliła. Talent gawędziarski miał nie lada, o czym ¶wiadczy zachowany w
domowym archiwum dyplom za zajęcie II miejsca w Powiatowym Konkursie Gawędziarzy
zorganizowanym w 1971 roku w Bochni.
Podobnych dyplomów zachowało się jeszcze
kilkana¶cie, w tym także za udział w Konkursie Poetów Ludowych "Kwiaty
Polskie" (1984 r. - Kraków). Laurów wprawdzie w tym konkursie nie zdobył, ale
publicznie ujawnił jeszcze swój jeden talent - talent poetycki.
Napisał w swoim życiu wiele wierszy. Nikt nie wie ile ich
dokładnie było, choć czę¶ć z jego dorobku poetyckiego, na szczę¶cie, zachowała
się. Z ponad 60 zachowanych wierszy, często pisanych na różne okazje i uroczysto¶ci,
ale także po¶więconych ukochanej matce, wiosce rodzinnej, ojczystej przyrodzie i
nawi±zuj±cych wspomnieniami do tragicznych czasów wojny, wybrano kilkana¶cie i w ten
sposób powstał, w ósm± rocznicę ¶mierci tego wspaniałego człowieka, (Jan Du¶
zmarł 24 maja 1991 roku) tomik wierszy zatytułowany "Tak bywa". Dzięki temu
udało się zachować w pamięci mieszkańców gminy Trzciana postać wspaniałego ojca,
męża, członka ruchu oporu, społecznika, aktora, muzyka i poetę Jana Dusia. |
WIERSZE |
TAK BYWA
Ciężkie, ciemne chmury widniej± hen w górze
Jakby straszyć chciały i zwiastować burzę.
Słońce się schowało jakby się wstydziło,
A bez niego smutno, ponuro, niemiło.
Wnet już ciemnej chmury nie widać na niebie,
Słońce znowu ¶wieci
każdemu w potrzebie
I dla mnie, dla Ciebie, to samo dzi¶ wstało
Jakby nas do życia znowu zapraszało.
I swoim promieniem o¶wieci Cię złotym,
Odpoczniesz po pracy zalany już potem.
Pięknie jest dookoła, ¶wiat ten sam co wprzódy
Lecz go okłamuj± eleganckie złudy.
I tak ludzie żyj± w okłamanym ¶wiecie,
Nikt nikomu nie wierzy, starzec ani dziecię.
Bo wszystko potrzebne człekowi na ¶wiecie,
Zwłaszcza gdy mu ciężko, gdy go bieda gniecie.
A kiedy człekowi pochybi na zdrowiu,
Kiedy na ¶mierć trzeba czekać w pogotowiu,
Wtenczas nic nie cieszy, ni dom ani dzieci,
Nawet słońce smutno już człekowi ¶wieci.
Gdy wzejdzie dzień nowy ze słońcem na niebie
To wszystko się zacznie u¶miechać do Ciebie,
I staniesz na nogi wesoły i zdrowy,
I potrzebny komu¶, pomóc wci±ż gotowy.
25.10.1985 |
CHLEB POWSZEDNI
Bogate lato wszędzie dokoła,
Pachnie pszenica, przeróżne zioła.
Żyto swe kłosy chyli ku ziemi,
Rolnik je zbierze rękami swymi.
Plon przebogaty. Chleb zebrać trzeba,
Niechaj odpocznie na chwilę gleba,
By znowu zasiać ziarno z powrotem,
A gdy zabraknie - co będzie potem ?
Pachnie na polach już nowym chlebem,
Ziemia się styka jak gdyby z niebem.
Burza ze grzmotem w deszczowej fali
Zboże na ziemię ci¶nie powoli.
Ileż to trudu ten chleb kosztuje,
Ileż z nich nie wie, choć im smakuje,
Ile kosztuje to znojnej pracy,
Ażeby zje¶ć dobrych kołaczy.
Ile to, ile czasu potrzeba
Zanim się doczekasz ciepłego chleba.
Znojna się praca w rado¶ć zamieni
Gdy ujrzysz w rękach dar matki - ziemi.
10.11.1985
|
|
|